Szesnasty odcinek Nauki młodych zatytułowany Silnik gazowy prowadzi nas prosto na Politechnikę Poznańską. To tam młodzi naukowcy próbują swoich sił, pracując nad nowym rodzajem silnika. Jakim? Tego dowiecie się oczywiście z materiału przygotowanego przez zespół telewizyjny z Poznańskiego Centrum Superkomputerowo-Sieciowego.
Przy tej sposobności zapraszam Was na rozmowę z – nie boję się użyć tego określenia – filarem poznańskiej ekipy telewizyjnej, czyli z Kingą Jurgą.
Ja: Zaczynałaś swoją przygodę z mediami od redakcji newsowej. Jak bardzo różni się praca w newsroomie od pracy w telewizji naukowej?
Kinga: Tak i powiem bez wahania, że nie tęsknię za newsroomem,chociaż pracowałam tylko w lokalnej telewizji, jedynie 2 lata. Ten czas wystarczył, żebym zdążyła się przekonać, że to naprawdę wykańczająca praca. Dyżury „piątek, świątek..”, wieczna pogoń za czasem, tematem i osobą, która zechce się wypowiedzieć dla telewizji i to w dodatku teraz, natychmiast, bo materiał przecież materiał musi zostać wyemitowany dziś wieczorem. A tematy, którymi musisz się zajmować bywają nieprzyjemne, a już na pewno nie tak ciekawe, jak te, którymi zajmuję się teraz.
Żeby nie było wątpliwości, teraz wcale nie mam laby w pracy. Też ciągle walczę z czasem, szukam ciekawych tematów i niekiedy naprawdę bardzo ostro negocjuję z potencjalnymi bohaterami programów terminy zdjęć, ale mam przynajmniej te dwa dni w tygodniu w weekend, kiedy mogę ze spokojem… pomyśleć o pracy (śmiech). Mam też zdecydowanie więcej możliwości rozwinięcia artystycznych skrzydeł. W newsach forma i długość materiałów nie pozostawia zbyt dużo możliwości.
Żeby nie było tak różowo, po stronie minusów dziennikarstwa naukowego wymieniłabym to, że polscy naukowcy, to jednak głównie mało medialne osoby, które często trzeba najpierw długo namawiać do udziału w programie, a kiedy już dają się przekonać do przyjęcia zaproszenia, podają termin realizacji z dwu- albo trzy- … -miesięcznym wyprzedzeniem. Nie robimy newsów do serwisu informacyjnego na ten sam dzień, ale bez przesady! Również znalezienie informacji na temat działalności naszych rodzimych naukowców jest bardzo trudne.
Nie chciałabym wsadzać kija w mrowisko, bo wiem, że polskie uczelnie mają wystarczająco problemów i dokumentów do wypełnienia na co dzień, ale regularnie robię research na stronach internetowych i fanpejdżach w portalach społecznościowych uczelni i rzadko kiedy można znaleźć tam informacje na temat badań prowadzonych przez nie. Przeważają informacje dotyczące takich wydarzeń jak jubileusze, uroczystości nadania tytułu doktora honoris causa, ewentualnie imprezy popularnonaukowe. Trochę mało jak na promocję nauki.
Ja: Dziennikarz to – przynajmniej dla wielu – niezwykle ciekawych zawód. Dzięki pracy w redakcji spotykasz ciekawych ludzi, możesz zajrzeć nieco „głębiej” niż inni… Ale z drugiej strony, praca dziennikarza jest niejako „misją”… Jak Ty to odczuwasz?
Kinga: „Ciekawy” to zdecydowanie przymiotnik, który najlepiej opisuje ten zawód. Zwłaszcza, kiedy się „siedzi” w tematyce naukowej. W tym tygodniu zajmujesz się genetyką, za dwa tygodnie robotyką, a potem roślinami. Ciągle nowe miejsca, nowi ludzie i przede wszystkim nowe INFORMACJE! Bo bez względu czy to telewizja newsowa, śniadaniowa, czy naukowa, chodzi o wyszukiwanie nowych, ciekawych faktów i podawanie ich dalej. I w tym sensie jest to rzeczywiście misja.
Dzięki takiej informacji możemy oczywiście przede wszystkim zaspokoić czyjąś ciekawość, ale też np. pomóc w rozwiązaniu jakiegoś problemu, a może nawet zainspirować do rozpoczęcia nowego hobby, albo nawet kariery. Z tym wiąże się też oczywiście ogromna odpowiedzialność. Za każde napisane i wypowiedziane słowo. Zwłaszcza w czasach internetu, kiedy każdy może być twórcą informacji i tworzyć własne teorie (pseudo)naukowe, które bardzo szybko zaczynają żyć własnym życiem, a jak wygląda ich prostowanie wie każdy, kto choć raz zetknął się np. z przeciwnikami szczepień…
Ja: Pod koniec drugiego sezonu naukowych cykli PlatonTV pojawił się zupełnie nowy format – Czas nauki. Zdaje się, że Poznań czuje się w tym cyklu wyjątkowo dobrze?
Kinga: To prawda, jakoś szczególnie ten cykl przypadł do gustu całej naszej ekipie 😉 Od początku istnienia cykli w naszej ofercie programowej znalazły się bardzo szczegółowo zdefiniowane formaty: o działalności badawczej młodych naukowców, o karierze autorytetów naukowych, o pasjach naukowców nie związanych z ich pracą naukową, brakowało natomiast formatu, który pozwalałby mówić o pozostałych aspektach życia naukowego i akademickiego, czyli o projektach badawczych naukowców z większym stażem, ale także o rozwijającej się dynamicznie infrastrukturze uczelni, przedsięwzięciach popularyzacyjnych i komercjalizacji nauki, której nadal tak brakuje w Polsce. Wreszcie w „Czasie nauki” możemy poruszać tematy, które cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem społeczeństwa, ale nadal wymagają wyjaśnienia, jak np. nowoczesne multimedia, którym poświęciliśmy trzeci odcinek Czasu nauki.
Ten program daje twórcom też więcej możliwości, żeby „poszaleć”. Ma zdecydowanie bardziej luźną formułę, niż np. „Przełomowy moment”, a dzięki temu możemy zrealizować bardziej odważne czy kreatywne pomysły na zdjęcia, muzykę, dźwięk, sam sposób narracji. Na tę narrację mocno wpływa fakt, że w Czasie Nauki pojawia się prezenter – celowo mówię bezosobowo, bo w odcinkach produkowanych przez zespół z Poznania prezenterem jestem ja, ale w odcinkach autorstwa innych ośrodków będzie to inny dziennikarz, co nada temu cyklowi jeszcze większego kolorytu. Dla mnie rola prezentera to ogromna frajda, bo dzięki niej mogę więcej powiedzieć, a już od dziecka miałam dużo do powiedzenia (śmiech). Tak poważnie, to bycie prezenterem umożliwia bezpośrednie zwracanie się do widzów i na odwrót – widzowie jakoś bardziej czują, że za tym wszystkim stoją inni ludzie. To pozwala zbudować więź, a to szalenie ważne. Przecież nie robimy tych programów dla siebie. Ani nawet dla naszych szefów…
Ja: Trudno się z Tobą nie zgodzić. Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na ekranie 🙂
Nauka młodych, odc. 17: Silnik gazowy